Obejrzyj panoramę naszego kościoła Ściągnij najnowszą gazetkę parafialną
Msze święte
W dni powszednie:
7:00, 8:00, 9:00, 18:30
W niedziele:
7:00, 8:30, 10:00, 11:30 (dla rodziców z dziećmi), 13:00, 18:30, 19:45 (dla młodzieży)*
Sobotnia Msza św. o godzinie 18:30 jest mszą niedzielną

Msza Św. wotywna do Matki Bożej Muranowskiej pod jej wizerunkiem odbywa się w każdą drugą sobotę miesiąca o godz. 9:00.

Aktualności

Homilia odpustowa 28.08.2016 r.

Autorem homilii jest ks. dr Marcin Różański, CSMA, dyrektor Katolickiego Gimnazjum im. bł. Bronisława Markiewicza

 

Homilia

„Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą. Sami jesteście świadkami i Bóg także, jak zachowywaliśmy się święcie, sprawiedliwie i nienagannie pośród was wierzących” (1Tes 2, 9-10).

            Są to słowa św. Pawła, które skierował do wspólnoty Tesaloniczan, a przez depozyt wiary naszego Kościoła docierają dzisiaj do wspólnoty parafii św. Augustyna, która gromadzi się aby świętować uroczystość patrona. 

            Możemy postawić pytanie: w jaki sposób zdanie św. Pawła z drugiego czytania dzisiejszej liturgii, odnosi się do życia św. Augustyna? Czy rzeczywiście przez całe swoje życie pracował dniem i nocą i nikomu nie był ciężarem? Czy zawsze głosił Ewangelię Bożą? Czy trwale zachowywał się święcie i mógł na potwierdzenie swoich słów powołać świadków? Czy przez całe życie był sprawiedliwy i nienaganny? Czy od poczęcia miał aureolę, która poświadcza w sakralnej ikonografii świętość danej osoby?

            Kiedy przyglądamy się jego życiu, wydaje się, że urodził się niedawno i jest synem naszej epoki. Dla wielu z nas bardzo bliski, zarówno wtedy kiedy prowadził młodzieńcze życie, pełne pasji jak i również wówczas gdy odkrył miejsce, które uspokoiło jego wraz z młodzieńczą namiętnością.

Jak wiemy był synem św. Moniki, której wspomnienie wczoraj obchodziliśmy i ojca Patrycjusza-poganina. Ich małżeństwo nie było udano. To bardzo trudny związek. Dzisiaj moglibyśmy powiedzieć, nadający się do przeprowadzenia rozwodu czy separacji. Stanowcza matka chrześcijanka i urzędnik ojciec, który troszczył się o żonę i dzieci, jednocześnie zdradzając swoją żonę w przygodnych związek. Wytrwałość, stanowczość charakteru, a nade wszystko wiara żony i matki pokonała te trudności i jak wiemy, patronka wdów św. Monika przed śmiercią męża doprowadziła go do chrztu. Nie wiele miała z tego związku, prócz dzieci, wśród których jeden z jej synów wydawało się, że pójdzie w ślady ojca: troszczyć się będzie o swoją rodzinę i dziecko, zdradzając ich w przygodnych związkach.

Młody siedemnastoletni młodzieniec Augustyn szuka cielesnych rozkoszy, żyjąc w konkubinacie. Kiedy Monika błagała swojego syna aby się opanował, on i jego młoda partnerka według swojego mniemania, żyli w doskonałej miłości: „beztroscy, cieleśnie usatysfakcjonowani i głusi na zaklęcia Moniki, która dążyła do uregulowania tego związku, normalnego z punktu widzenia tamtych obyczajów ale karygodnego i niedopuszczalnego z punktu widzenia moralności chrześcijańskiej” (J. Huscenot, Doktorzy Kościoła).

            Czy nasz Patron jest tak odległy od coraz powszechnego quasi małżeńskiego obyczaju? Czy św. Monika jest odległą matką, cierpiąca z powodu życia swoich synów?

            Kiedy Augustyn po 14 latach przebywania poza swoim miejsce urodzenia wraca do rodzinnego miasteczka z synem i partnerką, której imienia nie znamy, początkowo chce zamieszkać w domu z matką. Wygodnie i beztrosko jest żyć na koszt rodziców. Ale ta go nie przyjmuje, nie otwiera drzwi swojego domu, nie godzi się na grzech. Dla wielu z nas jest to niezrozumiałe, a nawet gorszące. Bardzo często w naszej bezradności powtarzamy słowa: „przecież nie wyrzucę go z domu”.

Ten pewny na pozór młodzieniec szuka schronienia u swojego przyjaciela Romaniana i tam będzie przebywał przez kilka lat, aż stwierdzi, że rodzinna Tagasta jest zbyt mała dla niego, ambitnego i wykształconego retora oraz wtedy gdy nie może sobie poradzić ze śmiercią swojego przyjaciela. Szuka chwały w Rzymie ale ciężko choruje i bliski jest śmierci, a jego studenci widząc umierającego nauczyciela nie „płacą” rachunków, które byli zobowiązani uregulować. Bo po co umierającemu pieniądze? Przecież trumna nie ma kieszeni (por. Święci na każdy dzień, red. AD Books).

Kilka lat wcześniej przed opuszczeniem swojego rodzinnego domu, gdy się Augustyn jeszcze uczył, dzięki wsparciu ojca i matki, którzy cały swój majątek przeznaczyli na edukację swoich dzieci, w pewnym momencie i im zabrakło pieniędzy. Ale Augustyn był beztroski. Przez rok czekał aż jego ojciec zdobędzie odpowiednie fundusze i za nie rozpocznie kolejne studia. Przez ten czas żył bez obowiązków, pod dachem rodziców, korzystając z darmowych wygód i patrząc na zabieganych i zapracowanych rodziców, niezbyt przejmując się ich wysiłkom, co więcej, wierząc, że to ich rodzicielska powinność.

Czy Augustyn jest tak odległy od wielu współczesnych młodzieńców, żyjących na koszt zabieganych i zapracowanych rodziców?

Jakie mniemanie w tamtym czasie o sobie miał Patron naszej parafii? Określał siebie za pomocą dwóch zdań: „Jestem najbardziej elokwentny i uczony. Oraz: „Jestem dobrym człowiekiem i zręcznym mówcą”. W praktyce był raczej mędrcem książkowym niż posiadaczem praktycznej wiedzy, którą można byłoby wykorzystać w codziennym życiu (J. Huscenot).

Czy dzisiejszy święty, którego wspomina liturgia jest tak odległy od wielu współczesnych młodzieńców, świetnie wykształconych, posiadających kilka fakultetów, obytych w tym świecie, a jednocześnie nieradzących sobie z odpowiedzialnością za poczęte dzieci, niechcących barć konsekwencji swoich wyborów i załamujących się w spotkaniu z życiowym kryzysem, który jest niezbędny do dalszego wzrostu? Mówi się dziś przecież w psychologii , za słynnym Kazimierzem Dąbrowskim „o pozytywnej dezintegracji”.

Po czternastu latach konkubinatu nasz patron zmienia swoje życie. Wydawałoby się, że modlitwy Moniki, proszącej o nawrócenie dziecka zostały wysłuchane. Augustyn –  marnotrawny syn oddala, jak sam napisał: „kobietę, którą tak bardzo kochał” (Wyznania). Dlaczego ją zostawia? Niektórzy biografowie stwierdzają to jasno: zostawia ją bowiem, przeszkadza mu ona w kolejnym szczeblu kariery i staję się dla niego ciężarem (J. Huscenot).

Zadajmy po raz ostatni to pytanie: Czy Święty z Hippony jest tak odległy od wielu współczesnych kobiet i mężczyzn, mężów i żon, partnerów i partnerek?

Augustyn miał trzydzieści dwa lata życia gdy w Mediolanie spotkał biskupa Ambrożego, który gdy rozmawiał z jego matką Moniką, przeświadczony w swojej duchowej pewności, powiedział, że jej opłakiwany syn już nie upadnie (J. Huscenot). I tak też się stało. Zrezygnował z urzędniczej kariery i w oddalonej od miasta wsi, w wilii swego przyjaciela jako katechumen wraz z przyjaciółmi zaczął nowe życie.

Gdzie młodzi, pogubieni, ambitni pełni namiętności i pasji życia ludzie mają szukać odosobnionego miejsca na wsi aby rewidować swoje życie? Czy my, odpowiedzialni za młode pokolenie robimy wszystko aby ich doprowadzać powoli do prawdziwej radości życia? Czy nam wychowawcom udaje się przygotować młodych ludzi, którzy pod koniec swojego życia jak Augustyn dokonają ponownej rewizji, życiowego rachunku sumienia? Jak pisze nasz patron w swoim jednym z wielu dzieł: „Teraz chcę przedłożyć drobiazgowemu rozeznaniu wszystko, co napisałem – książki, listy, traktaty – i bezwzględnie wyróżnić błędy. Osądzenie się mnie samego wobec jedynego Mistrza jest jedynym sposobem uniknięcia Jego sądów” (Sprostowania, wstęp i księga pierwsza).

Ilu młodych ludzie pełnych pasji i życia dzięki posłudze odchodzących księży: Mojżesza i Sebastiana, i nadal posługujących: Giennadija, Adama i Mateusza niejako w wiejskiej wilii mogli i miejmy nadzieję dalej będą mogli doświadczać delikatnych i ojcowskich choć czasem wymagających sakramentalnych słów pouczenia i rozgrzeszenia? Ilu młodych księży, kleryków, dojrzewających do życia ludzi, nierzadko facetów po przejściach, dzięki współczesnemu Augustynowi, przewodzącemu tej parafialnej wspólnocie, cytując słowa jednego z księży, tutejszego rodaka, koncelebrującego Mszę św. „wie kim nie należy być i także to kim jest”? Jakże jest to błogosławiona patologia.

Sam przez wiele lat doświadczałem tej Augustyńskiej pomocy, dorastając do nowych rzeczy. Dzięki niej podejmuje się nowych zadań, i w co głęboko wierzę, dojrzewam do pogodzenia się z przeszłością i przyjęciem słów św. Pawła: „nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię” (Rz 7,15). 

Patron tej parafii przez 34 lata życia będzie pełnił posługę biskupią w Hipponie. Rozpustny Augustyn, beztroski, korzystający z życia, staje się bojownikiem Nieba na ziemi. Kocha swoją diecezję, swój kraj, swoje państwo ale ponad to stawia Państwo Boże. Kiedy zewsząd leje się krew, dochodzi do gwałtów, mordów prześladowań przez Wizygotów, on niezachwianie pisze znamienne słowa: „Dwie miłości powołały dwa państwa: miłość własna posunięta aż do pogardy Boga powołała państwo ziemskie; miłość Boga zaś posunięta aż do pogardzania sobą powołała państwo niebieskie. Pierwsze państwo szuka chwały w sobie, drugie w Panu. Bo pierwsze pragnie ją zdobyć u ludzi, dla drugiego zaś najwyższą chwałą jest świadek sumienia” (O Państwie Bożym, 14,28). Jak sam stwierdza, o losach państwa nie decydują boginie losu jakaś Mojra lub fatum ale Boża Opatrzność.

Także i ten fakt z jego życia sprawia, że Augustyn nie jest nam odległy. Bowiem dziś w Gdańsku dzięki staraniom i wysiłkom wielu ludzi mogliśmy w sposób uroczysty i godny złożyć w ziemi prochy dwóch wyklętych żołnierzy: Feliksa Selmanowicza, ps. Zagończyk, i młodziutkiej niewinnej osiemnastoletniej dziewczyny Danuty Siedzikówny „Inki”. Wydawałoby się, że komunistyczne państwo polskie ze swoim systemem, do którego prawie 100 osobowa grupa współczesnych „humanistów naukowców” na jednym z poważniejszych polskich uniwersytetów chce wrócić, jest nie do pokonania. Że nad tym krajem widnieje jakieś fatum. Ale życie wspomnianych „żołnierzy wyklętych”, a zwłaszcza „Inki” przeczy temu poglądowi. Jej ojciec „Wacław Siedzik, jako student Politechniki w Petersburgu, w 1913 r. został zesłany na Sybir za uczestnictwo w polskiej organizacji niepodległościowej. Kilkadziesiąt lat później w lutym 1940 r. został aresztowany przez NKWD i zesłany do katorżniczej pracy w kopalni złota w rejonie Nowosybirska. Po podpisaniu układu Sikorski-Majski pomimo wycieńczenia przedostał się do armii tworzonej przez gen. Władysława Andersa. Zmarł w 1943 r. Pochowany został na cmentarzu polskim w Teheranie. Matka „Inki” Eugenia współpracowała z Armią Krajową. W listopadzie 1942 r. aresztowało ją Gestapo. We wrześniu 1943 r., po ciężkim śledztwie, w czasie którego była torturowana, Niemcy zamordowali ją w lesie pod Białymstokiem”.

Kiedy „Inka” przebywała w więzieniu, kazała przekazać słowa: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba” (za: www.wpolityce.pl).

Nie wierzymy bracia i siostry w Mojre czy fatum ale w Opatrzność. Nie rezygnujmy z wytrwałej modlitwy i trudów wychowania oczekując, że także i my oraz nasi wychowankowie, młodzi ludzie, pełni pasji, gdy zbliżać się będzie stania godzina wypowiedzą słowa jakie znalazły się na ustach św. Augustyna: Odchodzi niewola, nadchodzi wieczność”.

Dopiero teraz, w obliczu swojej własnej śmierci Augustyn zapewne mógłby powtórzyć za św. Pawłem słowa z drugiego czytania „Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą. Sami jesteście świadkami i Bóg także, jak zachowywaliśmy się święcie, sprawiedliwie i nienagannie pośród was wierzących” (1Tes 2, 9-10).

Te słowa rzeczywiście odnoszą się do naszego patrona, mężczyzny po przejściach, który nie wyczyścił i nie zresetował swoich życiowych dysków ale dzięki Ewangelii otrzymał program usuwający konie trojańskie i inne niebezpieczne wirusy, które zainfekowały jego życie. Bowiem po nawróceniu spełniły się słowa św. Ambrożego, że on – Augustyn – już nigdy nie upadnie. Od czwartego wieku po Chrystusie i od 1896 r. w tej parafii nasz Patron nie upada i wciąż nas zachwyca.

Prośmy naszego Pana i Stwórcę, zbawiciela Jezusa Chrystusa słowami św. Augustyna, które znane są jako modlitwa teologa: „Kierowałem się cały swoim wysiłkiem, aby trzymać się zasad wiary; nie szczędziłem własnych sił, liczyłem na Twoja pomoc, aby szukać Ciebie. Pragnąłem widzieć siłami umysłu to, w co uwierzyłem. Wiele dociekałem, wiele pracowałem. Ty sam daj mi siły na poszukiwanie, Tyś bowiem pozwolił, abym Cię znalazł; Tyś mi dał nadzieję, że odnajdę Cię coraz więcej. Przed Tobą jest moc moja i niemoc moja; moc zachowaj, niemoc ulecz” (Traktat o Trójcy Świętej, modlitwa końcowa). Amen.